czwartek, 24 marca 2011

Cześć Kasie :)

Żyję, żyję ale co to za życie. Ciągle w biegu.Nie mam czasu na nic. A na angielski zawitam już we wtorek. Teraz na wyjazdach/rozjazdach. Mam nadzieję, że następne tygodnie będą mniej intensywne. Już wiele spraw ogarnęłam więc robi się spokojniej, chociaż nie wiem czy kiedykolwiek w marketingu jest spokój. Zapraszam na rynek 9 kwietnia na imprezę "Rzeszów na rower". A 16-17 kwietnia do naszej Galerii, będzie się działo - Fit Days. No to koniec o eventach.
Fluś zaczął chodzić  7 kwietnia skończy 11 miesięcy. Trochę raczkuję i troszkę drepcze. Ale co najważniejsze nie je już w nocy. Budzi się i owszem, ale oszukuję go herbatką. :)
Ale fajnie że już wiosna, aż chce się wyjść na dwór by pobiegać z Santą. Oby do wekendu :)

poniedziałek, 14 marca 2011

Sam na sam

Od jakiegoś czasu myślę wciąż nieustannie dlaczego tak się dzieje. Dlaczego wcześniej super pięknie a teraz totalna dupa. Jak tak może być. A jeszcze do niedawna wydawało mi się, że zawsze będzie tak pięknie. I nie mogłam uwierzyć widząc jak żyli razem ale osobno. A teraz hm. Dziwne, przykre, a jednak...
Z dnia na dzień, a właściciw z godziny na godzinę dociera do mnie, że te całe 12 lat ... och ciężko pisać. I wciąż się łudzę, albo może inaczej wciąż mam nadzieję, że będzie tak jak dawniej.
Nie radzę sobie z tym. I dlaczego tak jest jak w pracy super to w domu kicha. Jedna wielka kicha. Sama nie wiem co zrobić. Nie starcza mi sił na wszystko już nie wspomnę o czasie. Dlatego takie moje zaniedbanie tutaj.
A dzisiaj się dowiedziałam, że no własnie, że będzie robił tak jak inni, ale on tak robi.
Uwielbiam sluchać w taich chwilach Czyżykiewicza . Kiedyś, jakiś czas temu po raz pierwszy usłyszałam to od J.
W pracy się dzieję, jest fajnie. Dużo pracy- ciekawej pracy. W środę wyjazd do stolicy, Spotkanie w sprawie Customer Publishing, w czwartek konferencja dot. ogrganizacji event w galeriach w Mariott hotel. Wow. I znów wrócą wspomnienia...

piątek, 4 marca 2011

Angielski

I znów nie dotarałam na angielski. Grzech, wstyd..A to dlatego, że udałam się upiększyć. I zdążyałabym na tę 19 stą, ale... trzeba było robić dekoloryzację. Efekt superowy. Podoba mi się i kolor i obcięcie. A wieczorem poczytałam z angielskiego i już większych wyrzutów sumienia nie mam.
A teraz zabieram sie do pracy. Więc pozdrowionka wszystkim...

środa, 2 marca 2011

Zmęczenie górą

I po raz kolejny piszę o zmęczeniu. Nie wiadomo dlaczego moje nogi w dniu dzisiejszym tak strasznie bolą. Nie biegałam dużo, większość dnia spędziłam przy biurku.
Dużo się dzieje w pracy, domu. Może tym razem zacznę od domu. Ka w tym roku do komunii, więc sporo zamieszania. No i własnie dzisiaj mieliśmy spotkanie organizacyjne. Prosto po pracy na spotkanie. A na spotkaniu "pitulenie" o pierodletach -wystroju kościoła, prezencie dla księdzia, wyborze kwiatów etc. Kasia tak etc.. hehehe. Po dwóch godzinach pit pitu wróciłam do domu, a wlaściwie po Flusia do teściowej, później po Ka na kółko szachowe. Dzien jak ostatnio wszytskie moje dni minął bardzo szybko. W pracy wielkie przedsiewzięcia organizacyjne w związku z eventem. Wiele nerwów, stresów, krzyków. Zakańczanie spraw, które dawno powinny być zakończone. W piątek przygotowanie Ka i Flusia (między innymi) do pokazu mody dziecięcej. Oj będzie się działo. Ale o tym co się działo napiszę w przyszłym tygodniu.
A teraz musze coś zjeść i może uda mi się nie zasnąć nad paragrafem 244 języka angielski.