sobota, 27 listopada 2010

Silne postanowienie

I znów zaczynam wziąć sie w garść. Przestać wkońcu użalać się nad sobą, nad swoim ciężkim życiem, problemami. Przestaję zamartwiać się o przyszłość. Kurde oby się udało. Pewnie nie da się całkowicie wyeliminować myśli, ale może choć trochę.
Robić tyle na ile starcza mi sił. Działać zgodnie z przygotowanym planem A, B, C. Czyli planem dniowym, tygodniowym i długookresowym. I to w privie i w pracy.
Marzyć, ale realnie. Zapominam o tym czym jest mieć szczęście. A przecież moje szczęście to rodzina: mąż i dzieciaki. Przecież ile trwało by wkońcu mogl sie urodzić Fluś. 6 lat starań. A teraz narzekam jak mi ciężko itd. Łapię się na tym, że nie chce mi się nim zajmować, bo wolę poszperać w necie. Ciągłe krzyki na Ka, po co to. Oby udalo mi się przezwyciężyć ten kryzys. Zacznę od tego, jeśli nie pomoże to udam sie do lekarza, tak Gosiu do lekarza.
Wczoraj wrociłam od mamy całkiem szczęśliwa. Może wkońcu A choć troszkę się opamięta. Ostatnie jego problemy i zdarzenia zdrowotne trochę go przystypowały w swoim nałogu.
Oj ten alkohol.
I znów dzisiaj nie odbiorę mojego psa. Jeszcze jedno odrobaczenie. Ale już niebawem rodzina się powiększy. :)
Aaaa no i chyba mojemu bratu urodzi się coreczka. Niesamowite, Wkońcu baba w rodzinie.

1 komentarz: