wtorek, 30 listopada 2010

Zima zima

No wkońcu czoraj zmieniłam opony na zimóki. Dostałam niezłą nauczkę, zakopując sie u teściowej na ogrodzie. 40 minut spóźnienia do pracy. Tak było wczoraj, bo dzisiaj już ok.
Chociaż rano wielki szał, bo zawoziłam małego do teściowej, nie spóźniłam się do pracy. Podekscytowana zabrałam się do pracy. Ale już zapał minął.
Dziś po pracy: zakupy, odstawienie Pi na imprezę, angielski, no i powrót do domu około 21:30.
Piła odzyskana. Jeszcze w Luxemburgu, ale już nie na lotnisku we Frankfurcie. Hehe.

1 komentarz: