A dzisiaj wkońcu wyszły i to nawet dwa na raz. Wyczekiwane i namacywane od kliku tygodni. I zobaczyłam je Ja. Uff. A nie "kochana mamusia". Bo znów byłoby gadania i trzeba by sluchać. No a tera czekamy na górę. Ale na razie tam nic sie nie dzieje. I juz wiadomo, dlaczego Fluś tak szaleje.
Szybko minął dzień. Wyjazd wujka i cioci. Ze łzami, z płaczem. Wujek ma przerzuty. Może to ostatnie nasze widzenie. Zacząć ma chemię. Okropność. Już 5 lat walczy. Dobry człowiek.
A później to już było tylko codziennie. COś ugotowałam, coś poprałam, posprzątalam. No i teraz lulu. A i coś poczytałam z anglika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz