piątek, 8 października 2010

Codzienność

Jednak się cieszę, tzn jakoś mi lżej, że nie mam na barkach tych płatności. Zaległa faktura za lodówkę, drzwi do garderób i całkiem świeżynka elementy na ogrodzenie. No pewnie na koncie mniej no cóż. Chyba znów nie uda nam się kupić stołu do jadalni. Chyba znów zaplanowany na styczeń wyjazd na narty zostanie przełożony na rok następny. Jak się zdecydowaliśmy na budowę domu, to już wtedy powinnam wiedzieć, że niestety ale tak będzie.
.....
Ciągle powtarzam sobie, trzeba się cieszyć z tego co się ma. Może i się cieszę. No ale kiedy będzie mnie stać na coś przyjemnego. Kino - super pomysł - hm. Ale po głębszym zastanowienu okazuje sie, że lepiej wydać tę kasę (2 bilety) na bluskę do pracy.
....
A później czuje się człowiek będąc na zakupach zimowych jak kopciuch. Wygląd kopciucha. Figura - uda-parówki., brzuch - za duży oj duzo za duży. No tak i nic z tym dalej nie robię.
Znów wsunęłam moje ulubione ziemniaczki ze smażoną cebulką. Znów do kawki porannej pączuś. Wrrr
I czemu jestem taka - brak zaparcia i wiary w siebie, że jeszcze kiedyś będę wyglądać jak...
.....
No może dzisiaj P kupi mi wkońcu papier. Może. I zacznę coś robić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz