poniedziałek, 17 stycznia 2011

Bez nerwów

O i skasowałam sobie to co napisałam. Wrr, A pisała o tym jak to dzisiaj dzień bez kłótni z Pi minął, bez dąsów,fochów, krzyków. Pi poszedł robić swoje a ja zostałam sama z Olkiem. Za wiele z nim nie podziałałam, ale jedzonko mu do słoiczków zrobiłam, kolację na gorąco, u Santy posprzątałam. Dzień minął w pracy też spokojnie. Więc ogólnie ok. Smutno mi jedynie, że kasa na koncie strasznie się kurczy. Wystarczyć wystarczy, ale czy uda mi się odłożyć na zaliczkę na komunię Ka. Raczej nie. Zobaczymy. Ale już nawet tak sobie myślę, że jak sie nie uda, to i w domku zrobimy imprezkę. Dawniej tylko tak się robiło i było ok, a teraz wszyscy tylko w lokalach i restauracjach.
Już jestem zmęczona,a jeszcze tyle trzeba by zrobić. Ale wezmę książkę i poczytam z angielskiego. Miałam w planach wstawić jakąś fotkę, ale niestety Santa przegryzła kabel od aparatu i nie dam rady zgrać fotek. Może innym razem. Oj ta nasza Santa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz