czwartek, 13 stycznia 2011

Świńska grypa?

Czy zawsze tak musi być? Co mój dluższy urlop to się rozchorowuję. Tym razem gardło, katar. Chyba reakcja na czas wolny. A jaki on tam wolny. Tyle planów było i co? Zostaje jeszcze jutro. Ale z Flusiem będzie ciężko. Dzisiaj spał raptem 10 minut. Jak na 8,5 miesięczne dziecko to chyba zdecydowanie za mało. Tyle mieliśy dzisiaj narobić. Pi też mial wolny dzień. Za dużonie zrobił - wymalował jedne drzwi. Zabrał się za obiad, ale indukcja odmówiła mu posłuszeństwa. Niestey. Serwis dopiero będzie we wtorek. No i zostala kuchenka turystyczna.HEHE.
Powrót z angielskiego był bardzo przyjemny,bo dzwoniła do mnie Asia koleżanka z Gorzowa. Super babka, ale tęsknie za Gorzowem. Ulalala. A po powrocie do domu rozczarowanie. Syf na maksa. W kuchni bez zmian - naczynia nie pomyte, w salonie jakby przeszedł huragan. No oczywiście Pi daje mi wciąż do zrozumienia że to mój obowiązek. Posprzątałam. Oby nie było tak w związku moim jak u koleżanki A i kolegi P. Nie dali radę. Rozeszli się. Ale dużo by o tym pisać.
Plany na jutro? Hm może uda mi się podżucić Flusia do "kochanej mamusi" a sama zabiorę się za WZM. Alee to tylko plany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz