niedziela, 2 stycznia 2011

Sylwester i plany na 2011r.

Fajnie że nie siedzieliśmy w domu i że udało nam się wyjść. Super towarzystwo, super jedzonko, ale kapelado dupy. Serio. Nie szło się bawić. Nawet faceci na lekkim gazie nie dawali rady rytmom. Mój tyłek cierpł mi od... siedzenia. Koszmar.
Ale najważniejsze jest to, że kapela grała na tyle cicho że można było sobie porozmawiać. Nażarci a nie ożarci wrociliśmy do domu. Dotrwaliśmy dzielnie do 24:00, życzeń, fajerwerków.
Życzenia jakie były? a no ciekawe. Oby się spełniły. A żeby nie zapeszać, nie powiem jakie były. Mam plan, zapewne tak jak każdy z nas, albo wielu z nas.
Aaaaa , no własnie co było okropnością? Te laski, dziewczyny zrobione na bóstwo, bez zwałów tłuszczu na plecach. Serio, całkiem serio, pierwszy raz w życiu wstydzilam się swojego ciała, pierwszy raz w życiu wsytd było mi wyjść na perkiet. Koniecznie trzeba coś z tym zrobić. Oby się udało.
A jutro do pracy... wrrr

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz