czwartek, 30 grudnia 2010

Nerwica?

Oj ciężki dzisiaj dzień. Dobrze, że już mija. Od samego rana coś nie tak. I zaczynam rozumieć, że to faktycznie moja wina. Nie potrafię opanować emocji. Dzisiaj było tak, że zaczęłam panikować, że chłopcy się ruszają jak muchy w smole a my musimy szybko wyjść z domu, by zdążyć z wszystkim na czas. I w takich chwilach zaczynam podnosić głos, czyli jak twierdzi mój Pi drzeć się. Ponoć drę się w każdej chwili o każdej porze -nerwica jak uważa Pi. I ma rację. Dostaję takiego szału jak nie jest tak jakbym chciała, że faktycznie zaczynam nie panować nad swoim głosem.
No i co dzisiaj się jeszcze dowiedziałam, że jestem sknera nad sknery, a chodziło o to że mamy urodziny Pi chrześnicy, kasy za dużo w tej chwili nie mamy więc chciałam by prezent nie był za drogi. Pi uważa że zawsze tak się zachowuję, gdy mam coś komuś dać. Z tym się nie zgodzę. Ale zabolało mnie bardzooooooo.
Kolejna rzecz. U moich rodziców dzisiaj Pi powiedział, że nie wyobraża sobie imprezy z okazji komuni Ka w domu, bo moja nerwica by tego nie wytrzymała. Wszytsko byłoby z nerwami i kłótniami- chodziło mu o przygotowania do imprezy.
Kolejna sprawa wytyknięta przez Pi to mój słomiany zapał do wszstkiego, a tym razem chodziło o stosowanie przeze mnie diet. A właściwie same zamysły stosowania diet, bo ponoć w teorii jestem niezła i mogłabym książki pisać, ale w praktyce NIESTETY NIE. No i jak twierdzi Pi - nie potrafię odmówić sobie słodyczy. Hm chyba ma rację.
Normalnie koszmar. Dlaczego mnie to tak boli? Czy prawda tak boli.
Po dzisiajszym dniu i zarzutach czy stwierdzeniach Pi mogę jedynie powiedzieć, a właściciwie napisać że: jestem znerwicowaną, grubą, sknerą, bez szans na osiągnięcie celów ze wzgllędu na brak charakteru. WRRRRRRRRR

1 komentarz: